You are hereDalmacja / Split
Split
Split - nie ulega wątpliwości, że miasto to jest oknem na świat Chorwacji. Tu do ogromnego portu pasażerskiego przypływają turyści statkami i promami z całego świata. Z reguły pozostając w Splicie, jeden, dwa dni, by potem wsiąść ponownie na promy, które ich przewiozą na pobliskie wyspy. Mam tu na myśli Brać, Hvar, Korčule, Vis czy Šolte. Trajektna luka, czyli port umiejscowiony jest na południowej stronie splitskiego półwyspu. Po przeciwległej stronie miasta znajduje się Brodogradilišće (stocznia) produkujące statki, a przede wszystkim różnego rodzaju promy. Ta stocznia jest zbawienna dla Splitczan (podobnie jak stocznia w Trogirze dla Trogirzan), jeżeli chodzi o bezrobocie. Parę tysięcy ludzi tam zatrudnionych, i drugie tyle w zakładach kooperujących, powoduje, że bezrobocie na tym terenie jest mniejsze niż w innych regionach kraju. Nazwa Split pochodzi od pewnej krzewinki rosnącej na zboczach okalających miasto, która kwitnie na przełomie maja i czerwca. Kwiaty tej krzewinki są w kolorze żółtym, stąd w okresie kwitnienia stoki zboczy mienią się żółtym kolorem. Krzewinka ta w polskim języku nosi nazwę Żarnowiec a po iliryjsku nazywa się Aspalathos. I taką też nazwę w tamtych czasach nosił Split. Warto też wiedzieć, że dalmatyńczyk roślinę tę nazwie bernistra. Wiadomo jak Split to i Pałac Dioklecjana. Monumentalna budowla o powierzchni 39 tys. m kwadratowych jest tym, co przyciąga tu tysiące turystów. Jest to najlepiej zachowany pałac z czasów rzymskich w Europie. O pałacu piszą wszystkie przewodniki ja natomiast chciałem napisać paradoksalną historię cesarza Dioklecjana. Otóż cesarz, światły człowiek, przeprowadzający za swojego panowania wiele postępowych reform, miał jedną przywarę – bardzo nie lubił chrześcijan. Wobec czego tępił ich na wszelkie sposoby. Wynikało to pewnie z tego, że cesarz uważał, że pochodzi od samego boga Jowisza (Jupitera), dlatego taka świątynia znajduje się w pałacu. Mówi się, że większość świętych pochodzi właśnie z czasów panowania cesarza Dioklecjana. Kazał ściąć głowę także Dujamowi, który dzisiaj jest patronem Splitu. Jedni piszą, że Dujam głowę stracił w Salonie, ale jest też wersja, że głowę stracił w Trogirze. Myślę, że nam jest raczej wszystko jedno gdzie tę głowę stracił, faktem jest, że ją stracił. Cesarz budując pałac kazał wybudować w nim mauzoleum, w którym po śmierci miano go pochować, co zresztą uczyniono. Paradoks tej historii polega na tym, że 50 lat po jego śmierci chrześcijanie- Ci, których tak tępił- wyrzucili jego resztki z mauzoleum tworząc w nim kościół pod wezwaniem Bogurodzicy. Tym to sposobem budynek, w którym mieści się dziś katedra Św. Dujama to najstarszy budynek w Europie, w którym usytuowano chrześcijański kościół. Jedyne, co pozostało po cesarzu to medaliony z portretami jego i jego żony Priski. Nie wszyscy też wiedzą, że pod budowlą katedry znajduje się krypta ze Św. Łucją patronką niewidomych. W tym samym czasie, kiedy budowano pałac (295-305) wybudowano też akwedukt, który doprowadzał wodę z pobliskich wzgórz a jego początek znajdował się u źródeł rzeki Žrnovicy koło twierdzy Klis. Ten akwedukt istnieje po dzisiejszy dzień i w dalszym ciągu zaopatruje pałac w wodę. Jadąc obwodnicą Splitu w kierunku Dubrownika można zobaczyć jeden z trzech fragmentów odkrytych akweduktu zwany „Suchymi stopami”. Cały akwedukt liczy około 9 km a swoją długą żywotność zawdzięcza dwom sprawom. Po pierwsze w XIX w Austriacy dokonali remontu tego arcydzieła sztuki inżynieryjskiej a po drugie rury doprowadzające wodę są wykonane z marmuru. Akwedukt działa już ponad 1700 lat. Jedynie od 1537 roku przez 111 lat splitczanie nie korzystali z wody z tego ujęcia, bowiem twierdzę Klis zajmowali Turcy i ludność bała się, że woda idąca akweduktem może być zatruta przez nich. Trując Splitczan łatwo można byłoby zdobyć to miasto. Na jednej z wąskich uliczek Splitu niedaleko Złotej Bramy jest kran, z którego można napić się wody sprowadzanej do pałacu akweduktem. Pyszna i zimna. Rewelacyjnie smakuje, kiedy jest upał. Również na starym mieście, ale koło samej Świątyni Jupitera jest najwęższa uliczka miasta, która nosi nazwę „Proszę przepuść mnie”. W czasach, kiedy wybudowano Pałac Dioklecjana Jadransko More (Morze Adriatyckie) dochodziło do samego Pałacu. Cesarz przypływając wchodził do Pałacu przez bramę, dzisiaj zwaną Bramą Miedzianą, prosto ze statku. Dopiero w późniejszych czasach „wyrwano” morzu kawałek terenu, na którym dzisiaj spotykają się wszyscy tzn. turyści i miejscowi a miejsce to nazywa się, Rivą, czyli główną nadmorską promenadą. W południowej części Splitu oddzielony od morza tylko promenadą (rivą) znajduje się Vočni Trg (Plac Owocowy) zwany dzisiaj Placem Braci Radiciów (Trg brače Radić). Plac ten powstał przez zasypanie w średniowieczu morskiej zatoczki. Przy placu stoi wybudowana przez Wenecjan w 1435 r. baszta o charakterystycznym ośmiokątowym kształcie. Wybudowano ją w miejscu, gdzie wcześniej stał klasztor Św. Klary. Plac jest wydłużony w zachodnią stronę, tworząc jakby drugi plac, który kiedyś zwano Placem Chlebowym (Krušni Trg) lub Placem Warzywnym (Zeleni Trg). W centralnym miejscu placu stoi pomnik - dzieło Ivana Meśtrovićia najwybitniejszego chorwackiego rzeźbiarza - Marko Marulićia renesansowego poety zwanego ojcem chorwackiej literatury, autora poematu „Judyta”. Pomnik przedstawia postać poety zapisującego coś w zeszycie. Miejscowi mówią, że zapisuje w tym zeszycie cnotliwe splitczanki, które wychodzą za mąż. Jednak jak na razie jeszcze ani razu pióro nie drgnęło w ręce poety. Warto też wspomnieć, że Split to miasto, w którym powstaje co raz więcej hoteli, pensjonatów i apartamentów. Wymaga tego sytuacja stałego wzrostu ruchu turystycznego. Tym bardziej, że po ostatniej wojnie serbsko-chorwackiej wiele hoteli zostało zniszczonych. Baza hotelowa powoli dostosowuje się do ilości turystów ale także i do ich oczekiwań. Są więc hotele dla tych bardziej zasobnych w pieniądze jak i dla tych, którzy nie wymagają większych luksusów. W znalezieniu ciekawych ofert noclegowych pomocna może być wyszukiwarka trivago.
Odrębną sprawą Splitu jest Hrvatski nogometni klub Hajduk Split. Klub założony już w 1911 roku, a więc już niedługo będzie obchodził 100 lecie, jest dla każdego mieszkańca świętością, zresztą tak samo jak Jan Paweł II, którego splitczanie uwielbiają. Kolejność uwielbiania jest jednak jednoznaczna Hajduk Split a potem papież Jan Paweł II. Jeżeli ktoś nie chce mieć ścian pomalowanych przez graficiarzy to wystarczy wymalować symbol klubu na murze i nikt nie odważy się na nim cokolwiek napisać. Drużyna swoje mecze rozgrywa na pięknym stadionie usytuowanym w dzielnicy Poljud, wybudowanym w 1979 roku razem z całym kompleksem pływalni, hal sportowych i pomniejszych boisk na potrzeby odbywających się tam Igrzysk Państw Śródziemnomorskich. Stadion wg. projektu B. Magaśa przedstawia pół otwartą muszlę, w której perłą jest drużyna Hajduka, grająca z reguły w białych strojach. Wokół stadionu jest szereg boisk, na których trenują młodzi adepci piłki nożnej. Począwszy od 5-cio letnich szkrabów a na juniorach skończywszy. Warto to zobaczyć, z jaką pasją i determinacją ci młodzi chłopcy to czynią. Miałem okazję w 2001 r. w dwa tygodnie po zamachu, na World Trade Center być na meczu w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów pomiędzy Wisłą Kraków a Hajdukiem Split. Oczywiście mecz oglądaliśmy (około 20 Polaków) z trybuny, na której byli sami Chorwaci, bo bilety załatwił nam zaprzyjaźniony Chorwat. Za nim mecz się zaczął z megafonów brzmiały pieśni opiewające wspaniały klub, a wtórowało im (oczywiście tym megafonom) ponad 30 tys. ludzi (stadion może pomieścić 36 tys.). Cały stadion się bawił i śpiewał popijając wino, piwo i inne zimne napoje. Najgłośniej oczywiście było w sektorze „torcidy”, czyli tamtejszych szalikowców. Nas, pomimo, że wszyscy w koło wiedzieli, że jesteśmy z Polski nikt się nie czepiał nawet wtedy, gdy rozłożyliśmy naszą flagę biało-czerwoną. Była mała, ale zapewniam, że była widoczna. Rozpoczyna się mecz. Minutą ciszy sędzia nakazuje uczczenie tragedii związanej z WTC. Wtedy wśród tej ciszy z sektora torcidy zaczyna się skandowanie Vukovar, Vukovar… Po chwili czyni to cały stadion. Tu muszę wyjaśnić, że w czasie wojny serbsko-chorwackiej Serbowie oblegali przez kilka miesięcy miasto Vukovar znajdujące się w Slavonii. Wycieńczeni bez prądu, wody i jedzenia mieszkańcu Vukovaru poddali się a Serbowie wkraczając do miasta zaczęli mordować obrońców i ludność cywilną. Tak właśnie wymordowali cały szpital likwidując około 130 chorych w większości kobiet, dzieci i starców. Wracając na stadion tym skandowaniem kibice chcieli podkreślić, że jak giną ludzie w Stanach Zjednoczonych to czci się to minutą ciszy a jak w małym kraju i małym mieście giną mordowani ludzie to świat nie chce o tym pamiętać. Zapamiętam ten moment do końca życia. Zrobił na mnie piorunujące wrażenie i za każdym razem, kiedy przypominam sobie o tym przechodzą mnie dreszcze. Po meczu wychodziliśmy spokojnie i nikt nas nie atakował a dodam, że mecz zakończył się remisem 2:2 gdzie Wisła wyrównującą bramkę strzeliła w przedłużonym czasie gry na 4 sek. przed zakończeniem meczu. Mało tego towarzyszące nam Panie tylko w sobie wiadomy sposobób nawiązały kontakt z torcidą i w knajpce stadionowej, gdzie zbierają się po meczu szalikowcy utrwalaliśmy przyjaźń polsko-chorwacką racząc się wspaniałym Karlovacem. Jest jednak jeden wyjątek, kiedy dochodzi do zajść pomiędzy kibicami, kiedy prawie zawsze musi interweniować policja. To mecze z Dynamo Zagrzeb. Wtedy lepiej siedzieć w domu i nie wychodzić na miasto. Splitczanie nie cierpią Zagrzebian zresztą i vice versa. Dowodem na to jest między innymi pewna fontanna znajdująca się na ulicy Marmontowa. To jedyna fontanna, jaką znam gdzie woda leci z góry na dół. Z narożnika budynku wystaje mosiężna dłoń zwinięta w tzw. „figę”, z której leci woda prosto do naczynia w kształcie lejka, znajdującego się na ulicy. Idąc ulicą przechodzimy pod strumieniem wody. Splitczanie fontannę tę nazywają „dišpet”, co po dalmatyńsku znaczy „robić na złość, na przekór”. Wypada jeszcze dodać, że „figa” skierowana jest w kierunku Zagrzebia. Komentarz nasuwa się sam.
W Splicie znajduje się pewne Biuro Turystyczne o nazwie, VAGARI. Sami przyznacie, że nazwa dość swojska i nic w tym dziwnego, jako, że biuro to prowadzą dwie przesympatyczne Panie: Pani Grażyna z pochodzenia Polka i jej córka Linda też mówiąca po Polsku. Wierzcie mi nie ma sprawy, której nie byłyby w stanie załatwić. Pomaga im w tej pracy jeszcze syn Pani Grażyny Srđan oraz mąż Lindy Joško-Chorwat mówiący po Polsku. Najlepszy przewodnik po Splicie, jakiego znam. Poniżej adres: Biuro Podróży VAGARI Ul. Podgorska 1 21000 SPLIT e-mail: vagari@st.t-com.hr www.vagari.hr