You are hereDalmacja / Imotska Krajina
Imotska Krajina
Imotska Krajina to tereny rozciągające się z drugiej strony masywu górskiego Biokovo (patrząc od strony Adriatyku) sięgające, aż do sąsiedniej Bośni i Hercegowiny. Chociaż kiedyś była to jedna całość, to zawirowania historyczne spowodowały, że Imotska Krajina została podzielona. To że tak się stało jest efektem podpisania pokoju w Požarevcu w 1718 roku, pomiędzy Republiką Wenecką, a Cesarstwem Osmańskim ustalającym granice. I tak zostało już do dzisiaj. To właśnie te przygraniczne tereny, zwane Imotsko-bekijsko polje stanowią jedną z dwóch części Imotskiej Krajiny. Drugą jest równina, z żyznymi polami, zwana Imotsko Polje. Nazwa tej pierwszej została przyjęta od miasta Imotski w Chorwacji i Bekija w Bośni i Hercegowinie. W większości są to tereny krasowe rozciągające się na długość ponad 33 kilometrów, przy szerokości od 1 do 6 kilometrów. Większa część leży po bośniackiej stronie (50 km2) mniejsza po stronie chorwackiej (45 km2). Całość dzieli się jeszcze na Donje i Gornje Polje. Przez tereny te przepływają prawie wszystkie najważniejsze rzeki jak: Ričina, Vrljika, Sija i Grudski Potok. Polje słynęło kiedyś z uprawy kukurydzy, ale teraz przeważa uprawa tytoniu, winogron, a także warzyw i owoców. Wracając do Imotskiej Krajiny to jej powierzchnia wynosi ponad 650 km2, a głównym miastem jest Imotski, od którego teren ten przyjął nazwę. Ważnym regionem Krajina była od zawsze. Już za czasów iliryjskich, a później i za rzymskich przechodziły tędy ważne trakty komunikacyjne. Najważniejszą osadą dla Delmatów (plemię iliryjskie) była Setovia, dzisiejsze Studenci. Rzymianie z kolei tworzyli obozy wojskowe w Runovići (Rus Novae) i w Lovreću (Ludrum lub Laurentius). Wynikało to z prowadzącej tamtędy drogi łączącej Salonę, stolicę rzymskiej prowincji Dalmatia z obozem wojskowym Narona leżącym nad rzeką Neretwą. Jako ciekawostkę odnotowuję fakt, że Salona i Laurentius zostały doszczętnie zniszczone przez Słowian i Awarów w tym samym czasie. Po nastaniu Chorwatów powstaje Imotski z twierdzą Topana wznoszącą się nad miastem. Na tereny te przybywają benedyktyni i franciszkanie zakładający wiele klasztorów. Podczas ekspansji tureckiej na Bałkany, Imotska Krajina zostaje szybko, przez Turków zdobyta, stając się dla nich bardzo ważnym terenem. Świadczą o tym liczne wybudowane przez nich twierdze, meczety, a także i inne budowle o charakterze użytkowym, jak choćby mosty i drogi. Turcy w Imotskiej Krajinie przebywają ponad 200 lat. W XVII wieku po wojnach turecko - weneckich tereny dostają się pod władanie tej drugiej. Po upadku Wenecji (1797 r) władzę przejmuje Austria z krótką przerwą na panowanie Napoleona. A potem historia toczy się jak w pozostałej części Chorwacji (SHS, Królestwo Jugosławii, FSR Jugosławii i wreszcie od 1991 roku Republika Chorwacka). Jako, że trasa nasza wiodła od strony rzeki Cetiny, opisy poszczególnych miejsc i miejscowości podaję w kolejności naszej wędrówki. Pierwszą napotkaną miejscowością był Lovreć, dziś niepozorna, cicha mieścina, w której wydawałoby się, nic się nie dzieje. W czasach rzymskich była to jednak jedna z ważniejszych miejscowości tych terenów. Zwała się Laurentius, co w tłumaczeniu znaczyło ten co nosi wieniec laurowy, lub Ludrum. Oprócz samej miejscowości znajdował się tam również obóz wojskowy z legionami rzymskimi. Dzisiaj godnym obejrzenia są dwa kościoły. Ten starszy, pod wezwaniem Duha Svetoga (Ducha Świętego), wybudowany został po odejściu Turków, w miejscu dawniej istniejącego kościoła. Przy kościele, wewnątrz którego znajduje się piękny obraz z 1737 roku „Zesłanie Ducha świętego”, stoi dzwonnica z trzema dzwonami. Ten nowy kościół - największy w Imotskoj Krajinie - wybudowano w 1937 roku. Jadąc około 5-ciu km w kierunku Imotski, znajduje się nekropolia „Mramor”, na której znajdują się kamienie nagrobne „stećki”. Legenda mówi, że pod kamieniami leżą weselnicy, którzy jadąc na ślub, zginęli z rąk bandytów (hajduków). Pod jednym leżą: panna młoda i drużba, pod drugim niosący flagę, a pod trzecim pan młody. W niedalekiej osadzie Lokvičica znajdują się kolejne dwa skupiska stećków: „Ljepotan” koło „Pezinih Kuća” i drugi w wiosce Zovke na Berinovcu. Pod jednym z kamieni znaleziono tu w 1957 roku złoty pierścień, który znajduje się obecnie w muzeum archeologicznym w Splicie. Co ciekawe pierwsza szkoła podstawowa w Lokvičići powstała już w 1878 roku, a jej pierwszym nauczycielem był Ivan Ujević ojciec znanego chorwackiego poety, eseisty i tłumacza Tina Ujevića 1891-1955 (tłumaczył na język chorwacki między innymi Marcela Prousta, Walta Whitmana czy Josepha Conrada). Po II wojnie światowej większość mieszkańców opuściła wioskę emigrując za pracą do zachodniej Europy. Jadąc w kierunku Kniezovici pomiędzy jeziorami „Knezovića”, a „Mamića” można zobaczyć znajdujące się tam mury starej osady Lokvičica. Podobno, ale pewności nie mam, na terenach tych rosną najlepsze winogrona w całej Krajinie. Dalej napotykamy cztery krasowe jeziora. Pierwsze z nich to „Mamića jezero” zwane przez miejscowych „Lokvičko” z głębokością dochodzącą do 50 metrów. W niedalekiej od niego odległości stoi kościółek św. Antoniego pochodzący z 1760 roku. Kolejnym jest „Knezovića Jezero”, o głębokości około 40 metrów, prawie niedostępne z uwagi na bardzo strome ściany. „Galipovac jezero”, trzecie w kolejności, również posiada strome ściany i głębokość sięgającą 60 metrów. Tym czwartym jeziorem jest największe z nich, chociaż jego wielkość bardzo uzależniona jest od opadów deszczu, „Prolaško blato”. Na jeziorze tym znajduje się wysepka „Manastir” z ruinami klasztoru Franciszkanów. Klasztor zakonnicy wybudowali w XV wieku, kryjąc się tam w obawie przed Turkami. Pierwsza ich siedziba (najpierw Benedyktynów, a potem Franciszkanów) „Opačac” znajdowała się przy źródle rzeki Vrljike. Na wysepce też nie bardzo czuli się bezpiecznie, a to z powodu częstego wysychania jeziora (szczególnie w lecie). Wg legendy, mnisi dokonywali prawie, że cudów, by zatrzymać wysychającą wodę, używając do tego np. skór bawolich. Niestety nie wiele zdziałali i po jakimś czasie opuścili wysepkę przenosząc się do Makarskiej, a potem do Omiša. Nim ją jednak opuścili, założyli na wysepce przyklasztorną szkołę, czytelnię i archiwum. Jezioro po wyschnięciu kurczy się znacznie tworząc dwa oddzielne jeziora: Prolaško blato i Krenica. Kiedy tylko przychodzą jesienne deszcze, poziom wody się podnosi, a jezioro Krenica zostaje wchłonięte przez Prolaško blato. Sama nazwa wskazuje, że nie jest to typowe jezioro, a tylko właściwie tereny krasowe nisko położone zalewane przez wodę. Ma to wpływ na jego wielkość, która znacznie ulega zmianom. Małe w porze suchej, duże w porze deszczowej. Od 1971 roku jest pod ochroną. Całe to piękne zjawisko przyrodnicze można obejrzeć z tarasu widokowego w Kniezovići przy drodze w kierunku na Donji Proložac, który jest kolejnym celem naszej wędrówki. Miejscowość Donji Proložac zamieszkiwana była już przez plemiona iliryjskie. Jednak na znaczeniu zyskała, tak naprawdę, dopiero za czasów rzymskich. Skąd to wiadomo? Otóż przez Proložac prowadziła ważna droga rzymska z Salony do Narony, ale i liczne znaleziska w postaci broni, narzędzi i biżuterii pochodzących z tamtych czasów są tego dowodem. Między innymi odnaleziono inskrypcje poświęcone bogini Ceres (bogini wegetacji i urodzajów), relief bogini Diany datowany na II wiek p. e., czy też figurkę bożka Merkurego wykonaną z brązu. Z czasów weneckich zachował się do dzisiaj most Šarampov nad rzeką Suvaje (Ričina), która co ciekawe, wypływa z Zelenog Jezera, a wpada do Prološkog Blata. W 1997 roku na cmentarzu sv. Mihovila odnaleziono pomnik poświęcony perskiemu bogowi Mitry (narodziny Mitry miały miejsce 25 grudnia, i tę datę w późniejszych czasach chrześcijanie przyjęli za datę narodzin Jezusa). Niedaleko mostu Šarampov znajduje się nagrobek kamienny (stećak) o wysokości 140 cm, na którym wyrzeźbione są stylizowane lilie. Pierwsze pisemne wzmianki o Prološcu pochodzą jednak dopiero z 1444 roku. To, że byli tu Turcy nie ulega wątpliwości. Twierdza Badnjevice znajdująca się nad Prološcem, na wzgórzu Čavao, jest tego znakomitym dowodem. Od czasów weneckich tereny wokół były osuszane, a za czasów krótkiego panowania Francuzów sprowadzono drzewa morwowe do hodowli jedwabników. Jedwab produkowany był również i za czasów austriackich. Obecnie mieszka w miejscowości około 1600 mieszkańców. Nie te znalezione artefakty z zmierzchłych czasów, czy podane informacje, są jednak najważniejszą atrakcją miejscowości. Tym, co tak naprawdę przyciąga tu turystów jest, a jakże, współczesna budowla, bo wybudowana w 1995 roku „Zelena Katedrala” (Zielona Katedra), zwana też Lučicą -dzieło inż. arch. Ede Šegvića. Nazwę zawdzięcza miejscu, w którym ją postawiono. Zielony, piękny park ze stuletnimi drzewami stanowiącymi niesamowitą oprawę katedry. Mało tego, drzewa te są jej niezbędnym elementem. Katedra składa się z bramy, ołtarza i dwóch rzędów filarów, które wraz z drzewami nadały jej charakter trójnawowej świątyni. Skąd taka budowla w tym miejscu? Otóż trzeba powiedzieć, że chrześcijaństwo było na tych terenach od zawsze. Odkryto między innymi ślady świątyni wczesnochrześcijańskiej z V wieku. Wiara przetrwała nawet ponad dwustu letni okres panowania Turków. Dwie świątynie powstały odpowiednio, końcem XIX wieku – kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, oraz początkiem XX wieku – kościół św. Michała (sv. Mihovil). A mimo to, szczególnie podczas, świąt kościelnych brakowało miejsc dla wiernych. Na dodatek, wody przepływającej przez park Vrljiki uznano za uzdrowicielskie. Stąd potrzeba budowy kolejnej świątyni. I dobrze się stało, bo powstało dzieło architektoniczne, będące ewenementem na skalę światową. Miejscowość jako miejsce kultu Maryjnego, gromadzi ogromne ilości wiernych, szczególnie 15. sierpnia, kiedy jest święto Velike Gospe. Wtedy to procesja rusza z kościółka św. Marii (sv. Mariji) znajdującego się na terenie dawnego klasztoru Opačac i kieruje się w stronę Zelenej Katedrali, gdzie odbywają się główne uroczystości. W 2013 roku w procesji brał udział bohater narodowy Chorwacji Ante Gotovina, od 2001 roku honorowy obywatel Proložca. Warto nadmienić, że Gotovina w 1997 roku dostał błogosławieństwo od Jana Pawła II. Papież wyraził się też o nim jako o człowieku honorowym i uczciwym i dobrym żołnierzu. Od katedry prowadzi ścieżka do dwóch małych jeziorek zwanych „Dva Oka” lub „Jezerine”. Te dwa jeziora „Grbavčev jezero” i „Zdilarevo jezero”, złączone wąskim kanałem, stanowią jedno z pięciu źródeł rzeki Vrljiki. Nigdy nie wysychają. Południowe ma 44 m średnicy i jest głębokie na 6 m, a północne odpowiednio 42 m średnicy i do 12 m głębokości. Związana z jeziorkami legenda mówi o nieszczęśliwej miłości zakonnicy Ivany do młodego tureckiego Bega Emira. Z powodu złożonych ślubów dziewictwa, nie mogąc skonsumować swojej miłości, Ivana rzuciła się w otchłań południowego jeziora, kończąc w ten sposób swój żywot. Na jezioro wypłynęła biała róża, która płynąc rzeką Vrljiką i dotarła do Emira. Ten nie mogąc pogodzić się ze śmiercią ukochanej nigdy się nie ożenił. Druga legenda bardziej optymistyczna i pouczająca mówi, że jeziorka te stworzyły rusałki i nimfy dla młodzieńca imieniem Mati z wdzięczności za dobroć jaką im okazał w swojej szlachetności. Kolejnym etapem naszej wędrówki była stolica tego regionu – Imotski ze swoimi dwoma kolorowymi jeziorkami: Modrom i Crvenom. Imotski, którego nazwa wywodzi się z języka staro chorwackiego Imota (Emotha) zaistniało dzięki Chorwatom, którzy w X wieku budują tu twierdzę Topana. Z usytuowanej na wzgórzu Podi twierdzy roztacza się przepiękny widok. Wart podejścia pod górkę i pokonania trochę schodów. Twierdza za czasów tureckich została wzmocniona i rozbudowana i tak zostało do dzisiaj, tyle tylko, że obecnie służy li tylko turystom. U podnóża twierdzy znajduje się wotywny kościół Matki Boskiej od Aniołów (Gospe od Anđela), wybudowany w 1717 roku, jako pierwszy kościół po 224 latach niewoli tureckiej. Z twierdzy prowadzą 92 kamienne schody, wybudowane w XVIII wieku, do placu, na którym znajduje się pomnik chorwackiego poety, eseisty i tłumacza pochodzącego z tego miasta - Tina Ujevića. Jest i nowa budowla, niestety kojarząca się Chorwatom nie najlepiej. Jest to bowiem pomnik poświęcony chorwackim obrońcom i żołnierzom walczącym w ostatniej wojnie serbsko-chorwackiej, dzieło Krune Bošnjaka. Klimat i architektura miasta sprawiają, że miasto przypomina miejscowości nadmorskie. Jest równie gorąco jak na wybrzeżu. W mieście, co odnotowują prawie wszystkie przewodniki, znajduje się budynek z końca XIX wieku, w którym pakowano i sprzedawano tytoń. Budynek zaliczono do dóbr kulturalnych Chorwacji. Bliżej miasta znajduje się Modro Jezero. Jezioro, o którym mówi się, że jest jeziorem nimf i rusałek, opowiadań i mitów. Przypomina swym wyglądem nerkę o długość około 800 m szerokość 250-300 m. Jego poziom wody stale ulega zmianom. Wynika to z połączeń z podziemnymi rzekami spływającymi z bośniackich wzgórz (głębokość jeziora dochodzi czasem do 90 m). Zdarza się, że wysycha całkowicie (z reguły na jesień) i wtedy miejscowi rozgrywają, na jego dnie, mecze piłki nożnej. Najważniejszy, rozgrywany jest pomiędzy „elfami” i „wilkołakami”. Jest to też czas, by przypominać, związane z jeziorem mity i opowiadania. Jedna z nich opisuje nieszczęśliwą miłość pomiędzy Asanaginicą, a jej mężem, tureckim oficerem, Asan-agim. Ballada ta powstała między 1646, a 1649 rokiem, ale spisana została dopiero w 1774 roku przez włoskiego etnografa Alberto Fortisa. Została ona przetłumaczona na wiele języków. Na język niemiecki przetłumaczył ją sam Johann Wolfgang von Goethe. Asan-ag został ranny podczas walk, a mimo to żona Asanaginica nie odwiedziła go, uważając, że jej miejsce jest przy dzieciach. To bardzo rozsierdziło męża i przez posłańców kazał żonie opuścić pałac i zostawić dzieci. Nie mogąc sprzeciwić się mężowi kobieta wraca do swojej rodziny, która chce ją ponownie wydać za mąż. Tak się też dzieje. W dniu ślubu, kiedy orszak przechodzi obok zamku Asana, była żona prosi go o możliwość widzenia dzieci. Nie uzyskuje zgody. Rozpacz Asanaginicy jest tak wielka, że pada martwa u wrót zamku. To jest oczywiście skrótowa wersja historii miłości i uporu dwojga ludzi. Kawałek dalej znajduje się drugie jeziorko zwane Crveno jezero przyjmując nazwę od koloru skalnych ścian otaczających jezioro. Jest to najgłębsze jezioro krasowe Europy. Jego głębokość to około 250-300 metrów, co oznacza, że dno jeziora jest poniżej poziomu morza. Jezioro nigdy nie wysycha, jest bowiem zasilane podziemnymi rzekami. Rzekami tymi docierają do niego rzadkie gatunki ryb. Rzucając kamień do jeziora nie wpada on prawie nigdy do wody tylko między skały. Legenda mówi, że kamień osiągnie jezioro tylko wtedy, gdy zostanie rzucony ręką człowieka niezwykle dobrego i o wielkim sercu. Tak przynajmniej mówi opowiadanie o bogatym Gavanie i jego żonie Gavanicy, złych skąpych ludziach, którzy za złe uczynki zapadli się pod ziemię z całym swoim bogactwem. To wtedy powstało Crveno Jezero. Żeby dotrzeć do trzeciego kolorowego jeziora tym razem zielonego, trzeba przejechać parę kilometrów w pięknym, krasowym terenie. Zeleno Jezero to zbiornik retencyjny na rzece Rečina. Do tego jeziora wpada również rzeka Vrbica. Zielony kolor woda zawdzięcza dużej ilości wapnia w swoim składzie. Wybudowanie w 1985 roku tamy spowodowało zatopienie czterech wsi: Parlovi, Dujmovići, Gajići, Topalušići. W 2012 roku osuszono jezioro, odsłaniając pozostałości wiosek między innymi ukazały się ślady starego mostu i winnic. Okrążając jezioro dotarliśmy ponownie do miejscowości od której rozpoczęliśmy objazd po Imotskoj Krajinie tj. do Cista Provo, niedaleko której znajduje się największe skupisko „stećków” w Chorwacji – Crljevica Velika i Mala. Co to są „stećki”? Stećki (Stećci) to nagrobki ludzi będących wyznawcami religii zwanej Bogomilską. Bogomił znaczy w języku bułgarskim „miły Bogu”. Bogomiłowie to chrześcijańska sekta łącząca dualizm z chrześcijaństwem. Według nich Bóg ma dwóch synów: Jezusa i Satanaela (Szatana). Odrzucali oni dzieje stworzenia świata przedstawione w Księdze Rodzaju, uważając, że świat został stworzony przez Szatana. Nie uznawali również sakramentów, świętych obrazów, dni świątecznych, liturgii ani hierarchii kościelnej. Odrzucali budownictwo sakralne, uznając materię za wytwór Szatana; z tego powodu nie istnieją bogomilskie zabytki. Wiedzę o Bogomiłach czerpie się głównie z pisemnych relacji duchownych i podróżników. Religia ta powstała w efekcie buntu przeciw wpływom bizantyjskim. Jedynym namacalnym efektem wiary są stećki, będące pomnikami wiernych Bogomiłów. Religii tej nie uznawali zarówno katolicy jak i prawosławni. Nazwa tych kamiennych postumentów pochodzi od słowa „stojećak”, czyli wskazujący pozycję pionową. Powstają od drugiej połowy XII, aż do XVI wieku. Jest pięć rodzajów stećkow: ploča, sanduk, sljemenjak, kriżina i stub. Najczęściej występującymi motywami są liście winogron, lilie, a także łuki, krzyże, swastyki, spirale. Nie brak też księżyców, słońc i gwiazd. Rzeźbione są również zwierzęta takie jak: jelenie, psy, konie czy żmije. Występują też sceny walk rycerskich czy polowań. Stećki wykonywane były przez rzeźbiarzy zwanych „Kovaći”. To właśnie te nagrobki znajdujące się Crljevicy chcieliśmy zobaczyć, jako, że były one częścią prehistorycznego cmentarza o wymiarach 200x300 metrów. Cmentarz ten został przepołowiony drogą Imotski - Trilj. Do dziś zachowało się 90 stećków w tym: 16 sarkofagów, 56 sanduków, 15 płyt. W Velikej Crljevicy znajduje się także siedem średniowiecznych studni (bunari), które jeszcze w ubiegłym wieku były źródłem pitnej wody. Zresztą i w dawnych czasach było to jedyne miejsce, przy trakcie handlowym, służące jako miejsce postojowe umożliwiające skorzystanie ze źródlanej wody. Podczas czyszczenia studni znaleziono w jednej z nich nagrobek, z którym wiąże się pewna legenda. Ludzie uciekając przed Turkami usypali kopiec kamieni przykrywający mały kościółek, w którym pozostawiono ozdobne ornaty, kielichy, obrazy i dzwon. Kto jednak chciałby je wydobyć od razu spotkała by go kara, a pola zniszczyły by grad, powodzie i inne żywioły. Każdej nocy od Zesłania Ducha Świętego do Św. Antoniego słychać spod tych kamieni bicie dzwonu. Robiąc turę po Imotskiej Krajinie poznaliśmy wiele ciekawych i wspaniałych miejsc udawadniających, że nie tylko wybrzeże godne jest obejrzenia. Dlatego wszystkim polecam, by w przerwach na plażowanie, w końcu ileż można, wybrali się na wycieczkę w głąb Chorwacji. Na tereny mniej znane, których jedyną wadą jest to, że nie leżą nad morzem. A zapewniam, że nikt się nie zawiedzie.