You are hereDalmacja / Rzeka Krka i jej okolice część II
Rzeka Krka i jej okolice część II
Rzeka Krka i jej okolice część II
Wielokrotnie byliśmy na wodospadach rzeki Krka, ale zawsze był to tylko, albo aż tylko „Skradinski Buk”. Niewątpliwie piękny, dostojny i niezwykle atrakcyjny. Nas jednak interesowało tym razem to co nad nim. Wprawdzie raz byliśmy, płynąc łódką, na Visovacu (urocza wysepka z klasztorem Franciszkanów) i przy Roškim Slapie (kolejny wodospad), ale dalej to już nic. I właśnie to „nic” mieliśmy zamiar zobaczyć. Trasa nasza prowadziła przez Prgomet, a dalej na Unešić i Radonić, by w Pakovo Selo skręcić na Visovac. Tym razem chcieliśmy zobaczyć wysepkę z lądu, a okazją do tego był taras w miejscowości Brištane, z którego rozciąga się niebotyczny widok. By tam dojechać musimy jechać trasą, podczas pokonywania, której nasz zachwyt nie miał końca. Szczególnie dojeżdżając do rzeki Čikoli zaczynamy „achować” i „ochować”. Wijąca się droga wśród skał doprowadza nas do rzeki, której koryto, na co patrzymy z nieukrywanym zdumieniem, jest wyschnięte. Czyli, że jest most, jest napis Čikola, tylko rzeki nie ma. A co by nie mówić to ta rzeka jest częścią Parku Narodowego. To ona wraz z rzeką Krka tworzą ten Park. Čikola ma 46 km długości i wypływa spod góry Svilaje. Najpierw przepływa przez Petrovo polje, a następnie tworzy kanion, którym dopływa do rzeki Krka. Bardzo często rzeka wysycha, co widzieliśmy na własne oczy, szczególnie w swoim górnym biegu. Kiedy jednak jest dużo opadów, rzeka pokazuje swoją siłę i moc. Kanion rzeki jest stary o czym świadczą liczne jaskinie, w których znaleziono ślady człowieka z okresu paleolitycznego. Urok kanionowi dodają stare kamienne mosty, opuszczone młyny i ogrody. W swojej historii rzeka nosiła nazwę Poljšica, a za czasów tureckich Čikojla. Pełni zachwytu widoków jakie mogliśmy podziwiać, jedziemy dalej by dotrzeć do miejsca, gdzie jest kolejny widok zapierający dech w piersiach. To widok na jezioro Visovac, ze swoją maleńką wysepką i umieszczonym na niej klasztorem Franciszkanów. Patrzymy na to zjawisko z nieukrywanym zachwytem. Zadowolony wydaje się też być ostatni (po krwi) chorwacki król Petar Svačić (1093-1097), który dumnie patrzy na ten widok ze swojego tronu. Mam na myśli jego pomnik stojący przy tarasie widokowym, z którego my te cuda podziwiamy. On zresztą też. Chwila zachwytu, chwila dla reportera i jedziemy dalej, nad Roški Slap. Tu w tym miejscu wypadało by napisać parę słów o samym parku. Został on założony w 1985 roku i objął swym zasięgiem tereny o powierzchni 109 km2 wokół rzek Krka i Čikola. Powstały park przyczynił się do ochrony naturalnego środowiska, chroniąc tym samym wiele gatunków fauny i flory, będących niejednokrotnie gatunkami endemicznymi, a więc takimi, które występują tylko w tym terenie. Rzeka Krka mająca 72,5 km długości i wypływająca spod góry Dinary, najwyższego szczytu chorwackiego (1831 m), tworzy specyficzny klimat przyrodniczy, a na dodatek, płynąc w terenie krasowym, utworzyła wiele kanionów, grot, estakad i wodospadów. Tych największych i najbardziej znanych jest siedem, o łącznej ilości spadku 224 m. O Skradinskim Buku pisałem w poprzednich relacjach, teraz więc go pominę. Zacznę od Roškog Slapa, jako, że tam w następnej kolejności dotarliśmy. Wodospad ten oddalony od poprzedniego o około 16 km charakteryzuje się wodnymi kaskadami zwanymi „Ogrlice”, rozciągającymi się na długości 650 m, przy szerokości około 450 m. Spadek wody to niby tylko 22,5 m, ale jakże wspaniałe i urocze. Główny wodospad ma 15 m wysokości i spada do Visovačkog jezera. Poruszając się po drewnianych kładkach podziwiamy piękno, jakie stworzyła natura. Dziesiątki kaskad i tysiące owadów, różnorakie rośliny wodne i trawy, szum wody i wydające specyficzny dźwięk cykady, a do tego, „spadające wprost do rzeki skały”, stwarzają niewyobrażalnie piękny widok, którego my, spacerując wśród tego wszystkiego, jesteśmy naocznymi świadkami. Właśnie w jednej ze skał nad wodospadem znajduje się jaskinia zwana Ozidana Pečina. Jaskinia ma 59 m, długości i 5 do 7 m szerokości, a wysokość sięga 2,5 m. Są tam jednak dwa „kominy”, których wysokość dochodzi do 8 – 10 metrów. W jaskini znaleziono wiele ceramicznych okruchów świadczących o tym, że ludzie żyli tu już w 6000 – 4500 roku p.n.e. Znaleziono również kości zwierząt (owcy, jelenia i kotów), a także szkielety dwójki dzieci z czasów neolitu. W jaskini przebywają na stałe nietoperze i wiele gatunków motyli. Warto dodać, że przy wodospadzie tym wybudowano w 1919 roku hydroelektrownię „Roški slap”. Po obu stronach rzeki występują liczne młyny, które w ostatnich czasach są remontowane i przywracane do pierwotnych funkcji. Nazwę wodospad przyjął od osady „Rog”, na której ślady natrafiono w okolicy. Obejrzawszy to wszystko jedziemy dalej. Tym razem do Monastyru Krka. Ten prastary monastyr, wybudowany przy rzece Krka, od początku istnienia stał się duchowym centrum prawosławnych, dalmatyńskich Serbów. Wybudować kazała go serbska księżna Jelena, siostra cara Dušana, a żona księcia chorwackiego Mladena II Šubića, poświęcając go świętemu archaniołowi Michaiłowi (sv. arhanđel Mihail) . Miało to miejsce w 1350 roku, ale całkowite zakończenie budowy dokonało się 50 lat później. Podanie głosi, że budowę monastyru rozpoczęli mnisi przybyli tu, za namową spowiednika księżnej Jeleny, z Ziemi Świętej i to z monastyru Archanioła Michaiła, wybudowanego w Ziemi Świętej przez króla Milutina. Przez wieki, w monastyrze, nagromadzono wiele drogocennych artefaktów w postaci relikwii, ksiąg i rękopisów, które znajdują się w bibliotece monasterskiej i skarbcu. W czasie ostatniej bratobójczej wojny monastyr został splądrowany na całe szczęście w niewielkim stopniu, a to między innymi dzięki władzom chorwackim, które zabezpieczyły go przed dalszym wandalizmem i dewastacją. Seminarium, które mieściło się w monastyrze od 1964 roku na czas wojny przeniosło się najpierw do Divčibare, a następnie do Srbinje dzisiejszej Fočy. Od 1998 roku mnisi powoli powracają do klasztoru. Najpierw pojawił się mnich Gerasim, a za nim przybyli ojcowie Dositej i Mihail. Monastyr ponownie powraca do roli duchowego centrum prawosławnych Dalmatyńców. W 2001 roku monastyr został odrestaurowany wysiłkiem dalmatyńskiego biskupa Focjusza. Dziś w monastyrze mieszka siedmiu mnichów, a w budynku obok mieszka kilkunastu młodych adeptów nauki zakonnej. Pomimo ich bytności część monastyru jest udostępniona do zwiedzania. Można więc zobaczyć wspaniały ikonostas, a także wejść do katakumb, gdzie znajdują się kości zmarłych mnichów. Swobodnie można poruszać się po dziedzińcu jak i wokół klasztoru. Niestety nie wszędzie można robić zdjęcia. Warto również przejść się w stronę rzeki Krka. Panująca wokół cisza i spokój, a także otaczająca zieleń przenosi w inny świat, z którego zapewniam ciężko powrócić. Nam się udało. Jedziemy dalej. Kolejny wodospad to Miljacka slap składający się z trzech większych i kilku mniejszych kaskad dających mu prawie 24 metry wysokości. Na lewym brzegu w 1904 roku wybudowano, a jakże, hydroelektrownię „Miljacka”, największą na rzece Krka, która w 1910 wytwarzała najwięcej prądu w Europie. Wysokość wodospadu, spadającego trzema większymi kaskadami i paroma mniejszymi, wynosi 23,8 m. W okolicznych jaskiniach można zobaczyć ewenement przyrodniczy, występujący jeszcze tylko w słoweńskich jaskiniach, „ludzka ryba” (čovječja ribica). My jesteśmy na prawym brzegu, bez możliwości dojścia do tego wodospadu. W zamian za to mamy „Burnum” pozostałości po obozie z czasów rzymskich. Obóz z I wieku p.n.e. usytuowano w strategicznym miejscu, bo z jednej strony kontrolował przeprawy przez rzekę, a z drugiej powstał naprzeciwko iliryjskiej osady. Obóz zamieszkiwało 4000 do 6000 żołnierzy i tworzyły go, XI legion, który od 42 roku n.e. nosił nazwę Claudia pia Fidelis - "Pełny czci i wierny Klaudiuszowi", a następnie IV legion Flavia Felix - "Szczęście Flawiusza”. Dzisiaj ostał się jedynie łuk, który jest pozostałością budynku pretorianów (gwardia cesarska), oraz amfiteatr wybudowany za czasów panowania cesarza Klaudiusza i rozbudowany przez cesarza Wespazjana. Po odejściu wojsk w miejscu obozu powstało miasto, które odgrywało ważną rolę w późniejszych czasach. W swoich murach miało świątynię, amfiteatr, akwedukt, brukowane drogi i ulice. Obronny charakter miasta był przyczynkiem do wielu bitew i walk z wrogami cesarstwa. Końcem V wieku miasto zostało zdobyte i zniszczone przez wschodnich Gotów. Archeologiczne badania burnumskiego amfiteatru wykazały, że budowla miała cztery wejścia i mogła pomieścić od 6 do 10 tysięcy widzów. Wielkie kamienie, które były częścią głównego wejścia świadczą o dominacji Cesarza Wespazjana. Z prawej strony rzeki dojdzie się również do kolejnego wodospadu Manojlovački Slap i to nie byle jaką ścieżką, bo imieniem Franciszka Józefa I cesarza Austrii. Łatwo się domyśleć, że nazwę nadano w związku z jego pobytem tu w 1875 roku. Warto jednak przejść te kilkaset metrów, bo na jej końcu widok jest niesamowity. Spadająca kaskadami woda, gdzie najwyższa ma ponad 32 metry, szybko wpływa do kanionu utworzonego przez rzekę. I do tego ten roznoszący się szum wody. Patrząc na to wszystko, a ogląda się to z pewnej wysokości, jesteśmy urzeczeni i zauroczeni. Manojlovački Slap to największy wodospad na rzece Krka. Jego wysokość to 59,6 metra, przy długości 500 metrów i szerokości 80 metrów. Najwyższa kaskada liczy sobie 32,2 m. W kanionie okalającym wodospad znajduje się wiele jaskiń i występuje bogata śródziemnomorska roślinność. U podnóża widoczne są ruiny starych młynów. Gwoli ścisłości, to pomiędzy tym wodospadem, a niżej położonym wodospadem Miljacka jest jeszcze jeden, zwany Rošnjak Slap lub też Sondovjel (Šundovi) . Ten składający się z jednego progu wodospad liczy zaledwie 8.4 metra wysokości przy szerokości 40 metrów. Jest jednak prawie niedostępny, a to ze względu na otaczające go bardzo wysokie urwiste ściany kanionu liczące do 200 metrów. Jest to też jedyny wodospad, na którym nigdy nie próbowano wybudować młynów. Pozostały już tylko dwa ostatnie wodospady: Brljan Slap i Bilušića Buk. Jako, że skręcamy w kierunku Drniša tego drugiego nie zobaczymy. Powiem tylko, że jest to pierwszy z siedmiu wodospadów na rzece Krka i znajduje się najbliżej Knina, w odległości 16 kilometrów, od źródła rzeki. Z powodu wielkiej ilości przepływającej przez niego wody, wciśnięty między wysokie skały, jest bardzo silnym i głośnym wodospadem. Składa się z dwóch zasadniczych progów i paru pomniejszych na długości około 300 m i szerokości 100 m. Jego wysokość wynosi 22,4 m. Liczne bariery i progi trawertynowe nadają mu odpowiedniego kolorytu. Poniżej progów rzeka się rozszerza i zwalnia bieg. Przy wodospadzie działają dwa młyny. Brljan Slap widzimy już jednak na własne oczy. Tym bardziej, że wyznaczony taras widokowy umożliwia podziwianie jego piękna. Wodospad znajduje się na końcu jeziora Ćorića, które powstało w mniejszym stopniu dzięki wodospadowi, a większym dzięki betonowej tamie wybudowanej dla potrzeb hydroelektrowni „Miljacke”. Woda przez wodospad przelewa się tylko przy wysokim stanie wody. Większość wód odprowadzana jest przekopanym tunelem do elektrowni. Długość wodospadu wynosi około 300 m, przy szerokości 180 m i wysokości 15,5 m. Tym to sposobem „wodna” część wycieczki została zakończona. Teraz kierunek miasto Drniš, chorwacka stolica szynki Pršut. Samo miasto nie należy do Parku Narodowego rzeki Krka, ale leży nad rzeką Čikola, która jest już nieodzowną częścią tego parku. Jak już wspomniałem wyżej, w mieście produkowana jest, tak przynajmniej uważają wszyscy Chorwaci, a z większością nie należy dyskutować, najlepsza szynka Pršut. Szynkę robi się w zimie, kiedy wieje od gór zimny wiatr bura (po polsku bora), który to wiatr przy produkcji szynki odgrywa niepoślednią rolę. Najpierw, przez siedem dni, świńską kitę naciera się morską solą, która spełnia rolę środka konserwującego, jak i ma wpływ na dojrzewanie mięsa. Kolejny etap to wędzenie w delikatnym i zimnym dymie. Za nim to jednak nastąpi, w celu ochrony przed różnego rodzaju insektami, szynki smaruje się po zewnątrz mąką pomieszaną z tłuszczem i pieprzem a następnie wkłada się do specjalnych pras mających na celu pozbycie się z szynki resztek wody. Cały ten proces wędzenia trwa około 70 dni. Potem to już tylko wiatr i słońce mają robotę. Przez 12 miesięcy szyneczki suszą się specjalnych stojakach. I cały ten proces najlepiej, wg wszystkich znaków na ziemi i niebie, wykonują drnišanie, a czynią to już od przeszło od stu lat. Za renomę tego wyrobu niech świadczy fakt, że szynki te jadano i nadal się je na wielu dworach, jak choćby angielskim, czy austriackim. Jak na ironię losu w całym mieście nie mogliśmy kupić kawałka drniškiej szynki. Kupiliśmy ją dopiero w Splicie. Od 2014 roku, co roku, organizowany jest festiwal szynki Pršut. No dobra Drniš to jednak nie tylko szynka. Tak w ogóle to bardzo sympatyczne miasteczko z dość dużą ilością zabytków, jako że początki miasta sięgają XV wieku, ( pierwsza pisemna wzmianka), aczkolwiek istnieje duże prawdopodobieństwo, że istniało i wcześniej, ale pod nazwą Ključić. Wokół miasta rozciągają się nizinne tereny o żyznych glebach jak Petrovo polje (tereny między Čikolą a Krką), czy Miljevački plato, na których uprawia się między innymi winną latorośl. Są też i tereny pagórkowate – wzgórza Promina. Tereny te bogate były w boksyty i w węgiel kamienny, których wydobyciem trudniono się jeszcze w ubiegłym wieku, wykorzystując do tych prac miejscową ludność. Dziś zajmują się oni produkcją wina i szynek. Wracając do miasta to jego nazwa pochodzi z języka perskiego, gdzie słowo „dernis” oznacza „wrota w polu”. Miasto składa się jakby z dwóch części. Ta pierwsza, starsza, to twierdza - grodzisko usytuowane na wzniesieniu (334m n. p. m.) i ta druga, nowsza, znajdująca się poniżej twierdzy, a wybudowana w zasadzie dopiero po minięciu zagrożenia tureckiego. Turcy na tereny te przybywają w 1415 roku, ale samo miasto zdobywają dopiero w 1522 roku. Zdobycie go pozwoliło im kontrolować całe Petrovo polje, a przede wszystkim strategiczną drogę Knin – Šibenik. Za czasów tureckich miasto przeżywa okres wielkiego rozwoju. Powstało 200 do 300 gospodarstw, wybudowano 5 meczetów i doprowadzono bieżącą wodę z gór Promina. Wybudowano także kilka mostów na rzece Čikola. Po Turkach Drniš przejmują Wenecjanie (1683 r.), którzy chcą zburzyć twierdzę. Jednak w obawie przed powrotem Turków nie ulega ona likwidacji. Mało tego urzędują w niej najważniejsze władze miasta. W XVIII wieku, kiedy mija zagrożenie tureckie, zaczyna powstawać ta nowsza część miasta u podnóża grodziska. Wybudowano tzw. „palazzino" i „kvartir", obiekty służące do celów administracyjno – wojskowych. Dały one początek nowego Drniša. Na przełomie XVIII i XIX wieku władzę przejmuje Austria, która swe panowanie zakończy wraz z końcem I wojny światowej (z małą przerwą 1806-1813, kiedy władzę przejmuje Napoleon). Trzeba przyznać, że i za czasów austriackich też się w mieście dużo działo. Wybudowano stację kolejową (linia kolejowa Zagrzeb-Split), a także przeprowadzono industrializację poprzez budowę kopalń węgla kamiennego i eksploatacji boksytu. Utworzono czytelnię narodową i zapoczątkowano szkolnictwo na etapie szkoły podstawowej z chorwackim językiem nauczania. Powstały kasy oszczędnościowo pożyczkowe dla poprawy rolnictwa i leśnictwa i stowarzyszenia sportowe typu „Sokół”. Jednym z ważniejszych działań, jak nie najważniejszym dla Chorwatów, było wprowadzenie języka chorwackiego jako języka urzędowego. Po wojnie władzę przejmuje na krótko Królestwo Serbskie (dwa miesiące) potem Królestwo Włoch do 1921 roku. Od tego roku panowanie rozpoczyna Królestwo Jugosławii. Po II wojnie światowej socjalistyczna Jugosławia, by w 1991 roku nastała Republika Chorwacji. Niestety na okres wojny serbsko-chorwackiej tereny dostają się pod panowanie Republiki Serbskiej Krainy – serbskiej enklawy na terenie Chorwacji, której nikt nie uznał jako samodzielne państwo – by już na stałe w 1995 roku powrócić do Chorwacji. Niestety te pięć lat odcisnęło się wielkim piętnem w postaci ogromnych zniszczeń i śmierci wielu mieszkańców nie tylko samego Drniša, ale i całej okolicy. Najstarszą częścią miasta jest tzw. Drniška Gradina (zamek, twierdza, grodzisko), a właściwie jej ruiny, które powstały w średniowieczu. Wykopaliska archeologiczne prowadzone w tym miejscu wskazują jednak, że człowiek zamieszkiwał tutaj znacznie wcześniej, bo już w epoce brązu. Grodzisko – twierdza rozbudowuje się za czasów panowania Turków. Niemniej ludzie powoli zaczynają zamieszkiwać tereny u podnóża twierdzy stanowiąc zaczątek dzisiejszego miasta. Również Wenecjanie umacniają twierdzę w obawie przed Turkami. Potem, kiedy zagrożenie mija, twierdza zostaje opuszczona, a życie przenosi się na niżej położone tereny (dzisiejszy Drniš). W kolejnych latach „gradina” popada w ruinę, a kamienie z niej zostają przez Drnišan wykorzystywane do budowy domów. Mimo tego Drniška Gradina, widoczna prawie z każdego miejsca, pozostaje po dzień dzisiejszy symbolem miasta. W dolnym, nowszym mieście jest też trochę zabytków godnych obejrzenia. Przede wszystkim są to kościoły, których Drniš posiada cztery. Oprócz tego w mieście znajdują się dwie prawosławne cerkwie (Uspenija Bogorodice i Sv. Aranđel Mihailo) wybudowane w XX wieku. W czasie wojny domowej nie uległy one zniszczeniu. Głównym kościołem jest Kościół Matki Boskiej Różańcowej (crkva Gospe od Ružarija) - parafialny, trójnawowy kościół wybudowany końcem XIX wieku w neoromańskim stylu wg projektu inż. Emilisa. Główne wejście ozdobione portalem, nad którym umieszczono rozetę. Kościół poświęcony został w 1886 roku. W czasie ostatniej wojny bardzo zniszczony i zdewastowany. Oprócz widocznych zniszczeń zewnętrznych, zniszczone zostały także organy i wiele obrazów. W 1997 roku naprawiono dach, a organy odrestaurowano w 2006 roku. Kolejnym kościołem wartym obejrzenia jest kościół Jana Chrzciciela (crkva sv. Ivana Krstitelja), który do 1886 roku był kościołem parafialnym. Powstał jeszcze przed czasami tureckimi, którzy notabene dość porządnie go zniszczyli odchodząc z Drniša. Odbudowując go w XVIII wieku wykorzystano przy odbudowie mury ze starego kościoła. Ponownego remontu kościoła dokonano końcem XIX wieku powodując, że powstał praktycznie nowy, jednonawowy kościół (stary miał trzy ołtarze) z dzwonnicą posiadającą trzy dzwony. W latach 30-tych XX wieku podniesiono dach i dzwonnicę, na której umieszczono jeden dzwon. W czasie wojny domowej kościół został zrównany z ziemią. Podczas przeszukiwania ruin znaleziono wiele artefaktów świadczących, o tym że pierwszy kościół w stylu gotyckim powstał tu już w XIII lub XIV wieku. Nie wyklucza się i tego, że w tym miejscu mógł powstać kościół już w czasach staro chorwackich (IX-XII w.). Po wojnie, w tym samym stylu i na tych samych fundamentach powstał nowy kościół z dzwonnicą. Przy kościele mieści się miejski cmentarz. Pozostałe dwa kościoły to Kościół św. Antoniego (crkva sv. Ante Padovanskog) i Kościół św. Rocha (crkva sv. Roka). Co ciekawe ten pierwszy był początkowo meczetem wybudowanym przez Turków. Dopiero końcem XVII wieku, przybyli tu franciszkanie, przekształcili go w kościół katolicki, dokonując znacznych zmian konstrukcyjnych, dodając między innymi dwuspadzisty dach. Później przedłużono go jeszcze o 10 metrów i dobudowano prezbiterium. W wewnątrz da się jednak zauważyć gdzieniegdzie jeszcze turecką ornamentykę. Z uwagi na zniszczenia po ostatniej wojnie serbsko-chorwackiej kościół został odnowiony i wpisany na listę chorwackich dóbr kultury. Kościół św. Rocha to XVIII wieczna, kamienna budowla z czworokątną apsydą i „połowicznymi” bocznymi, łukowatymi, oknami oraz kamiennym „dzwonnikiem”. Dawniej z trzema ołtarzami, dziś jednak tylko z jednym. Miasto Drniš ma mocny związek z Ivanem Mestrovićem, najsławniejszym, chorwackim rzeźbiarzem, a to dlatego, że w niedalekiej miejscowości Otavice, artysta spędził swoje dzieciństwo i tam też został pochowany w rodzinnym grobowcu – mauzoleum, zaprojektowanym zresztą przez samego artystę. Drniš może poszczycić się kilkoma rzeźbami jego autorstwa. W miejskim parku znajduje się najbardziej znana pod nazwą „Vrelo života” (Źródło życia) z 1908 roku. Przed domem zdrowia stoi rzeźba „Majki s djetetom” (Matka z dzieckiem), a w kościele Matki Boskiej Różańcowej, w głównym ołtarzu, można zobaczyć „Gospu Petropoljsku” (Matkę Boską Petropolską). Część jego twórczości można też obejrzeć w Miejskim Muzeum. Tym to sposobem, nie kosztując słynnej szynki, zakończyliśmy pobyt w bardzo ciekawej miejscowości, koło której, w większości wypadków, turyści tylko przejeżdżają (a szkoda), byle szybciej na wybrzeże. Tak też zakończyła się nasza kolejna wycieczka.